Podwodna rakieta Sowietów. Projekt 705 Lira (w kodzie NATO Alpha)

Zarówno dla szefów marynarki USA, jak i Związku Sowieckiego, ważnym aspektem była szybkość i manewrowość jednostek, zarówno nawodnych, jak i podwodnych. O ile te pierwsze jest o wiele łatwiej zmusić do zwiększenia prędkości, tak w przypadku podwodniaków, które operują w bardzo niegościnnym środowisku, zwiększenie prędkości nawet o kilka węzłów, jest bardzo trudne. Już w końcówce lat pięćdziesiątych XX wieku, politbiuro w Moskwie, zażyczyło sobie skonstruowania szybkiego podwodnego okrętu myśliwskiego. Co ciekawe, pierwszy ich okręt podwodny o napędzie nuklearnym wszedł do służby dopiero w 1958 roku. Realizację projektu zlecono biurom konstrukcyjnym w Leningradzie i Gorkim. Obie ekipy stanęły na wysokości zadania i wdrożono do produkcji dwa nowe typy szybkich okrętów – Projekt 661 Anczar (w kodzie NATO Papa) i Projekt 705 Lira (w kodzie NATO Alpha). My zajmiemy się tym drugim, czyli znaną wszystkim, którzy oglądali „Polowanie na Czerwony Październik”, „Alfą”.

Konstruktorzy radzieccy zbudowali zadziwiający okręt, szczególną ciekawostką był materiał wykorzystany do konstrukcji kadłuba, oraz zastosowany w jednostce reaktor. Kiedy amerykańscy i brytyjscy analitycy z wywiadu zobaczyli na zdjęciach szpiegowskich gotowe sekcje kadłuba stojące poza halą, zaczęli przecierać oczy ze zdumienia. Ponad wszelką wątpliwość, ich „koledzy” z Rosji, wymyślili coś nowego. Otóż okazało się, że cały kadłub nowego okrętu został wykonany z tytanu. Obróbka tytanu jest bardzo trudna, a technologia obróbki i sam materiał jest bardzo kosztowny. Ale w CCCP nikt się nie przejmował kosztami. Nowe technologie, szczególnie te, wdrażane w sektorze zbrojnym miały absolutne pierwszeństwo, co tam głodujący ludzie w prowincjonalnych republikach, armia matuszki Rassiji najważniejsza…

Dzięki zastosowaniu bardzo lekkiego i za razem wytrzymałego materiału, oraz opływowego kadłuba i nowatorskiej śruby, osiągnięto niesamowite wartości zanurzenia i prędkości. Oficjalnie, zanurzenie testowe wynosiło 400 metrów, choć pogłoski mówią, że druga, w kolejności powstania, Lira, zeszła na 550 metrów. Niestety, są to dane nie potwierdzone oficjalnie. Dzięki nowej, siedmiopłatowej śrubie, i nowatorskiemu reaktorowi, okręt oficjalnie rozwijał 41 węzłów, choć znane są przypadki, że okręty rozpędzały się do 45 węzłów, dzięki czemu, były w stanie wyprzedzić wszystkie ówczesne, amerykańskie torpedy ZOP. W ciągu dwóch lat od wprowadzenia pierwszej Alphy do linii (w 1977 roku), US Navy wprowadziła nowy typ torped, które osiągały wyższe prędkości.

Prawdziwym ewenementem był reaktor. W porównaniu z innymi stosowanymi na okrętach siłowniami, ten był mikroskopijny, tak jak i połączona z nim turbina. Prawdziwym novum było zastosowanie do chłodzenia ciekłego metalu, a dokładnie eutektyku bizmutu i ołowiu. Siłownię można było przeciążyć nawet o 20%, dzięki czemu, chwilowo okręt mógł rozwinąć prędkość prawie 50 węzłów. Niestety, takie działania powodowały bardzo szybkie zużycie elementów systemu chłodzenia reaktora, a dokładnie obiegu pierwotnego, w obiegu wtórnym używana była woda. Dodatkową niedogodnością była konieczność podgrzewania chłodziwa w czasie, gdy reaktor był wygaszony, gdyż chłodziwo krzepło w temperaturze 127 stopni Celsjusza. Pierwsza jednostka Projektu 705 została stracona w 1972 roku, gdy z powodu zbyt częstego i zbyt długiego przeciążania reaktora, doszło do wycieku chłodziwa z obiegu pierwotnego, które zalało siłownię i stwardniało, na szczęście, szybkie działanie załogi zapobiegło katastrofie nuklearnej. Okręt na przełomie lat 1973 – 1974 został przecięty, i tylna część, z reaktorem została zabezpieczona, zaś przednia była wykorzystywana do szkolenia przyszłych załóg. Niestety, reaktor, turbina i śruba tak hałasowały, że nie pływano okrętem szybciej niż 30 węzłów. Już przy 36-ciu, hałas w siłowni przekraczał 10 decybeli, co było wartością niedopuszczalną. Amerykanie śmieszkowali nawet, że jak któraś z Alf wypływa z Murmańska, to słychać ją na obu wybrzeżach Ameryki…

Kolejną niedogodnością była zbyt wysoka automatyzacja i niewielkie rozmiary okrętu, a co za tym idzie, bardzo mała, zaledwie 30-sto osobowa załoga, która była zbyt szczupła, w razie poważniejszej awarii na morzu. Po prostu brakowało ludzi do wykonania niezbędnych napraw.

Reasumując, Rosjanie zbudowali wspaniały, niezwykle szybki i mogący schodzić na wielkie głębokości okręt, ze wspaniałego materiału, którego nie mogły wykryć mierniki anomalii magnetycznych, a następnie wsadzili do niego silnik z odkurzacza, przez co okręt świecił się na ekranach natowskich sonarów pasywnych, jak choinka… Fakt, jego prędkość stwarzała nowe możliwości, lecz powstający podczas jej osiągania hałas, ściągał załodze na głowę, wszystkie znajdujące się w okolicy okręty przeciwnika. Wszystkie te mankamenty, doprowadziły do wycofania ich w 1990 roku. Najdłużej służył pierwszy, który wszedł do linii, K-123, który został zmodernizowany, ale i on odszedł ze służby 31 lipca 1996 roku. Oficjalnie, wszystkie okręty zostały zezłomowane, ale wywiadom państw NATO, udało się potwierdzić utylizację tylko jednej jednostki, tak więc co do pozostałych, możemy tylko dywagować i snuć teorie spiskowe.



Tekst: Paweł Lex Lemański

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pin It on Pinterest

0
Would love your thoughts, please comment.x