Moskiewski system antybalistyczny

ZSRR jako pierwszy kraj na świecie umieścił na orbicie sztucznego satelitę. Sukces naukowy i propagandowy ogromny, ale nie to było w tym najważniejsze. Najważniejsze że pokazano Zachodowi, że mają rakietę o zasięgu międzykontynentalnym. Skoro załadowano na nią ważącego niespełna 100 kg Sputnika-1 i osiągnął on orbitę, to można tam załadować ważący 5 ton ładunek innego rodzaju. Orbity może nie osiągnie, ale osiągnie bez problemów Waszyngton. A dla takiego specjalnego ładunku wystarczy że osiągnie go z dokładnością do kilku kilometrów.

Po tym wydarzeniu w USA zaczęła się histeria, żeby nie powiedzieć panika. USA nie miały podobnej rakiety, całą swoją potęgę odstraszania opierały na setkach bombowców wyposażonych w podobne, specjalne ładunki. Bombowiec jednak leci do Moskwy przez 8 godzin. Można go zestrzelić. Rakieta z Syberii czy Kazachstanu doleci do Waszyngtonu w 30 minut, bez ostrzeżenia. Może już nie będzie po tym komu wydać rozkazu by bombowce w ogóle wystartowały w swój ostatni, 8-godzinny lot. A amerykańskie media nakręcały histerię, wspominając o “luce rakietowej” i miażdżącej przewadze ZSRR. Towarzysz Chruszczow też swoje dokładał, chwaląc się że produkują rakiety jak kiełbasę (co w ZSRR tamtych czasów było jednak dość niefortunnym porównaniem, bo produkcja kiełbasy… delikatnie mówiąc była niewystarczająca).

USA w odpowiedzi rozmieściły rakiety średniego zasięgu w Wielkiej Brytanii, Włoszech i Turcji. Rozpoczęły też program budowy dwóch rakiet o zasięgu międzykontynentalnym z paliwem ciekłym – Titan i Atlas. W krótkim czasie pierwsze takie rakiety trafiły do naziemnych, a potem podziemnych stanowisk startowych. Ponadto rozpoczęto program rakiety Polaris – pocisku balistycznego z paliwem stałym wystrzeliwanego z okrętów podwodnych. I program Minuteman – rakiety balistycznej napędzanej podobnie jak Polaris paliwem stałym. Nie trzeba jej było tankować, była gotowa do startu cały czas, odpalenie następowało po minucie od wydania rozkazu. Oczywiście rozwinięto programy budowy własnych satelitów ostrzegających przed startem radzieckich rakiet, oraz radarów systemu BMEWS (Ballistic Missile Early Warning System), umieszczonych na Alasce, w północnej Grenlandii i Szkocji. ZSRR rozwinął podobne systemu ostrzegawcze. Atak rakietowy z zaskoczenia przestał być możliwy, choć oczywiście sam atak był jak najbardziej realny.

W tamtych czasach (zresztą w dzisiejszych również) nie było możliwe zatrzymanie masowego ataku rakietami międzykontynentalnymi w skali całego kraju. Gdy wróg odpali np. 200 rakiet to już po 5 minutach do celu zbliżają się tylko ich głowice, lecące po torze balistycznym. Głowice mają małe rozmiary – w tamtych czasach 2-3 metry długości, dziś sporo mniej. A poruszają się ponad atmosferą, z gigantycznymi prędkościami ok. 7 km/s. Trafienie i zneutralizowanie wszystkich nadlatujących głowic jest praktycznie niewykonalne. Wystarczy że doleci 10 do celów, a jeśli celami będą główne miasta, to zaatakowany kraj staje w obliczu największej katastrofy w całej swojej historii. Każda z 10 eksplozji to mogą być miliony ofiar i całkowite zniszczenie infrastruktury. Jeśli celami są ukryte na preriach czy w syberyjskich lasach silosy rakietowe to ofiar może być niewiele, ale efekty takiego ataku będą mocno odczuwalne. Jednak jeśli do celów zbliża się 1000 głowic, to 10 które przejdzie oznacza, że system obronny musi zniszczyć w kilka minut 99% nadlatujących głowic. To jest niewykonalne nawet w warunkach poligonowych, gdy wszyscy wiedzą co mają robić i są w pełni gotowi do działania.

W ZSRR myślano nad tym problemem i wnioski okazały się właśnie takie. Nie da rady obronić całego kraju. Można próbować obronić najważniejsze ośrodki. Jak jednak zatrzymać nadlatującą głowicę rakiety ICBM? Doszli do wniosku że nie ma co liczyć na bezpośrednie trafienie, bo jest to za mało prawdopodobne. Można jednak użyć rakiet wyposażonych w głowice jądrowe. Taka rakieta wystartuje w kierunku wyliczonego punktu przecięcia toru lotu wrogiej głowicy i w odpowiednim momencie zdetonuje swój ładunek. Wroga głowica znajdzie się w obszarze eksplozji i jest spora szansa, że albo tego nie przetrwa, albo eksplozja tak zmieni jej tor lotu że nie trafi w Moskwę, tylko w pole kartofli 500 km dalej.

Radzieckie biura konstrukcyjne musiały stworzyć cały system – odpowiednie radary zdolne wykryć i śledzić nadlatujące głowice, odpowiednie centra obliczeniowe wyliczające trajektorie przechwycenia, odpowiednie rakiety zdolne precyzyjnie trafić w okolice nadlatującego zagrożenia.

System nazwany A-35 rozwijano w latach 1960-1971. Jego elementy rozmieszczono wokół Moskwy. Składał się z dwóch stacji radarowych Dunaj, dwóch stanowisk obliczeniowych i dowodzenia, oraz ośmiu stanowisk ogniowych. W wyrzutniach znalazły się rakiety A-350 (w kodzie NATO ABM-1 Galosh). Pociski miały zasięg ponad 300 km. Każdy był wyposażony w potężną głowice termojądrową o mocy 2-3 megaton. Miały przechwycić nadlatujące amerykańskie głowice na dużej wysokości, na kursie spotkaniowym. System funkcjonował do 1990 roku. Miał jednak duże ograniczenia. Był w stanie przechwycić 8 głowic nadlatujących z różnych kierunków. Ale tylko w teorii. Eksplozja jądrowa w kosmosie o tak dużej mocy w bezpośrednim sąsiedztwie Moskwy wygenerowałaby potężny impuls elektromagnetyczny, który sparaliżowałby urządzenia elektryczne i elektroniczne na ziemi na wielkim obszarze. Gdyby wrogie głowice nadlatywały z jednego kierunku, to wątpliwe, czy przez obszar pierwszej eksplozji mogłyby skutecznie do celu zmierzać kolejne pociski. Nie wiadomo czy radary w ogóle byłyby je w stanie śledzić po pierwszym wybuchu. System był typowym “kołem ratunkowym”, dającym tylko nieco czasu. Amerykanie wprowadzili wkrótce rakiety wielogłowicowe i ystem nie mógł im sprostać.

Od 1968 roku rozwijano następcę tego pierwszego, próbnego systemu. W 1971 roku nazwano go A-135 “Amur”. W 1972 roku ZSRR i USA podpisały układ ABM o ograniczeniu podobnych systemów obronnych. Uznano że… bezpieczniejsza jest sytuacja gdy takie systemy są ograniczone i nadal obowiązuje pewność obustronnej zagłady. To skuteczniej zapobiegało wojnie, bo nie dawało szans na jej “wygranie”. Traktat ograniczał obszar takiego systemu do 100 km i 100 pocisków. Ponadto USA i ZSRR mogły mieć tylko jeden taki system, w wybranym przez siebie miejscu. Oczywiście w ZSRR miejscem tym była Moskwa.

Traktat ABM narzucił spore korekty w założeniach systemu. W 1974 roku zbudowano system Amur w wersji eksperymentalnej, na poligonie w Sary-Szagan, w Azji Centralnej. W całym kraju rozwinięto nowe stacje wczesnego ostrzegania Dunaj, Don i Dariał. Prace trwały do późnych lat 80-tych, a na dyżur bojowy przyjęto go w grudniu 1990 roku. Wybudowano dwa centra łącznościowo-radarowe w miejscowościach Kubinka i Czechow i centrum dowodzenia w Sofrino.

Wokół Moskwy rozmieszczono w miejscowościach Zagorsk i Nero-Fomińsk 36 wyrzutni rakiet A-925 (w kodzie NATO ABM-4 Gorgon) a w miejscowościach Wnukowo, Sofrino, Korolew, Lytkarino i Schodna – 64 wyrzutnie rakiet PRS-1 (ABM-3 Gazelle). Rakiety A-925 mają zasięg 350 km, atakują swój cel na wysokości ok. 30 km z użyciem głowicy termojądrowej o sile 1 megatony. Drugi element systemu, rakiety PRS-1 mają zasięg 80 km i atakują swój cel na wysokości 5-30 km z użyciem głowicy jądrowej o sile 10 kiloton. System jest niejako dwuwarstwowy, to co przejdzie przez zasłonę A-925 ma jeszcze szansę być przechwycone przez PRS-1. System był intensywnie rozwijany i stanowił coś w rodzaju chluby Rosji. Obecnie zarządza nim 9 Dywizja Obrony Przeciwrakietowej. System posiada też współczesne rakiety S-300 i S-400, które również mają możliwość ograniczonego przechwytywania głowic rakiet balistycznych w ich terminalnej (końcowej) fazie lotu. W tej fazie głowica jest wyhamowywana w pewnym stopniu przez opór powietrza do prędkości kilku Machów i choć nadal bardzo trudna do trafienia, to jednak możliwa przez współczesne systemy. Rakiety systemu S-300 i S-400 są o wiele bardziej precyzyjne i zdolne uderzyć w cel bezpośrednio, dlatego nie potrzebują używać głowic jądrowych (choć nie mogę powiedzieć czy jednak takich też nie mają w ramach systemu ABM wokół Moskwy.). To kolejna, ostatnia warstwa obrony.

Amerykanie mieli w swoim czasie podobny system, który bronił bazy rakiet międzykontynentalnych systemu Minuteman w pobliżu Grand Forks w Dakocie Północnej. Był to system dwuwarstwowy, wyposażony w rakiety Spartan (750 km zasięgu, głowica o mocy 5 megaton) i Sprint (40 km zasięgu, głowica neutronowa o mocy 1 kilotony i silnie zwiększonej radiacji neutronowej). System ten w 1975 roku wycofano, uznając, że nie jest w stanie skutecznie spełnić swoich zadań, w dodatku broni tylko jednej z wielu baz. W tamtych latach pojawiła się już międzykontynentalna rakieta wystrzeliwana z okrętów podwodnych Trident i to na nich znalazła się większość amerykańskich głowic jądrowych. System broniący jednej bazy rakiet w podziemnych silosach stracił racje bytu.

Traktat ABM przestał obowiązywać w czerwcu 2002 roku, po atakach na WTC i planach budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej NMD. Obecnie trwa wymiana pocisków systemu A-135 na nowocześniejsze A-235.

Tekst: Maciej Łuczkiewicz

.

UDOSTĘPNIJ:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pin It on Pinterest

0
Would love your thoughts, please comment.x